Pokazywanie postów oznaczonych etykietą opuszczone. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą opuszczone. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 25 czerwca 2013

Wielki szpital rosyjski

Kolejna notka z serii opuszczonych miejsc. Muszę jednak przyznać, że dostanie się tutaj było dużo trudniejsze. Było inaczej niż wcześniej. Wielki kompleks, ukryty w lesie, kryjący się za murem z kolcami. Skręciłyśmy w las. Jako wskazówki miałyśmy jedynie kiepską mapę z googli, zasięg nie łapał. Drogi w lesie się rozwidlały na coraz mniejsze, w oddali słychać było wycie psa, który w tamtej chwili zabrzmiał jak pies Baskervill'ów, coś dużego i nieprzyjemnego. Dotarłyśmy do murów z drutem kolczastym, które okalały wielką posiadłość. W końcu brama, lecz zza niej ujadały dwa psy.
...
dla klimatu zalecam
i zgasić światło
dobrze miesza ze zdjęciami






Pierwszy budynek, do którego weszłyśmy,  to główny oddział. Specyficzny zapach, odpadający tynk, mech, pleśń. Atmosfera czegoś zamarłego dziesiątki lat temu. Półkilometrowe korytarze z pustymi salami, z rosyjskimi tablicami. Nosze, wycinki gazet, wyrwane umywalki. Czerwona sala z podium i wypiętrzoną podłogą, gdzie kiedyś mieściła się sala rozrywki. Gdzieniegdzie pozostałości po narkotykach. Otwarta księga pacjentów pozostawiona na oknie.
Dwa długie korytarze, jeden jasny, cytrynowy, drugi ciemniejszy. Gdy szłam miałam wrażenie, że korytarz nie ma końca, a w miarę zbliżania się do niego wydawało mi się, że ktoś tam jest. Dużo okien i toalet, pootwierane szafki. Strych z widoczną więźbą dachową.



Wchodzę do kolejne budynki. Korytarz z rurami i ciepłym światłem, woda w pomieszczeniach, dawna kuchnia z dziurami po kotłach, dziwna maszyna. Wchodzę po schodach, by zrobić zdjęcie oknom, ale nie idę dalej, bo piętro jest bliskie zawalenia. Niektóre pomieszczenia były tak zakurzone, że widać było nasze ślady.
Basen. To było niesamowite, był wielki i wypełniony wodą. Wielkie okna, przez które sączy się światło i odbijają się w nieruchomej wodzie. W wodzie pływa stare koło ratunkowe. W kącie przy ścianie leżą znicze, a nad nimi dziura w dachu. Ktoś spadł z pierwszego piętra i się zabił, kilka lat temu. Sufit musiał być słabszy w tamtym miejscu, bo widoczne były ślady przebicia się czegoś ciężkiego. Idę do słupków do skoków. Staję na jednym z nich, fotografuję zatopione krzesło. Basen był najgłębszy w tym miejscu. Stojąc na nim czułam jak blisko jest granica, by runąć do tej obrzydliwej wody. Uczucie podobne do tego, gdy stoi się nad przepaścią w górach, albo na wysokiej tamie wodnej. Zastanawiam się wtedy, jak by świszczało powietrze w uszach przy spadaniu, a także jakby wyglądało to chwilę przed upadkiem. Po odwróceniu się to dziwne uczucie znika, jakby nigdy go nie było.

 Kino.  Te zdjęcia są czymś w rodzaju łagodnego przerywnika. Byłam tylko w części mieszkalnej, drzwi do dalszej części były zabite gwoździami. Znalazłam wygryzione książki na stołach i pokój z pięknym światłem. Na stole ktoś ułożył buty i krzyżyk zmontowany z patyków. Mimo iż wiedziałam, że ktoś to dostawił później, zrobiło to na mnie wrażenie.























Prosektorium. Niewielki budynek z krzyżem z wejściem zablokowanym konarem. Ciemna sala, kaplica z betonowym podestem, zniczami, gdzie kładziono ciała zmarłych. Korytarz z umywalkami i malutkim, bardzo ciemnym pomieszczeniem wyłożonym różowymi kafelkami. Odniosłam wrażenie, że jest tam wciąż nieco chłodniej. Trzy półki po obu bokach pomieszczenia, 4 oczekujących trupów. Dalej wciąż pudroworóżowe kafelki, umywalki, stół i lampa. Do robienia sekcji zwłok.


Co najdziwniejsze, chodząc po szpitalu, nie czułam jakoś bardzo jego klimatu, musiałyśmy się spieszyć. Nie weszłam też do piwnic i budynku gdzie był szpital zakaźny. Na tyle nie czułyśmy tego niepokoju, że posadziłyśmy tyłki na stole w prosektorium. Klaudia ubrudziła sobie spodenki i udo czymś czerwonym. Rdzą zapewne, jednak irracjonalna myśl o krwi przepłynęła przez mój umysł. Klimat poczułam przy obróbce zdjęć, w nocy, z chłodnym powiewem i szumem nie wiem czego za oknem. Szczególnie ostatnich zdjęć. Nawiasem mówiąc, bez niego pisząc, specjalnie zrezygnowałam z rozjaśniania cieni i zabawie w hdr. Pokusiłam się jedynie o białe okna i delikatne rozjaśnienie najmroczniejszych zdjęć z prosektorium i basenu, na przekór klimatowi. Czy wyszło, decyzję pozostawiam czytającym.


W planach kolejny trip, opuszczony pałac








czwartek, 30 sierpnia 2012

Miejsca opuszczone - Rogowo


 Podczas pobytu w Kołobrzegu u babci, razem z przyjaciółkami, które zaprosiłam tam na tydzień, pojechałyśmy rowerami do małej miejscowości nadmorskiej zwanej Rogowo. Trasa była całkiem fajna, pomijając ludzi w Dźwirzynie namiętnie uprawiających walking na trasie rowerowej. Dobrze że nikogo nie rozjechałam, choć miałam niesamowitą ochotę. Wcześniej wyczaiłam że w Rogowie są jakieś militarne ruiny. Chwilę po minięciu tabliczki z nazwą miejscowości, zobaczyłam plac i mały, ceglasty opuszczony budynek. Uzbrojona w aparat i szwajcarski scyzoryk wkroczyłam do środka. Budynek był częściowo wyburzony, z sufitu wystawały jakieś dziwne cosie z otworami, po lewej były małe betonowe schody wątpliwego bezpieczeństwa. Po obfotografowaniu dołu udałam się z Hanią wyżej. Niestety zostałyśmy niemile powitane przez pozostałości po jakiś żulach. Bardzo niemile. Przez wyłom w ścianie widać było wnętrza kotłów. Wlazłyśmy na ostatnie piętro, gdzie były wielkie dziury od tych kotłów. Dziwne miejsce. Brak większych idei dotyczących przeznaczenia owej budowli potęgowało delikatne uczucie niepokoju.







Budynek, jak się potem okazało, był ruiną jednostki wojskowej WP a w dziurach najprawdopodobniej znajdowały się kotły grzewcze służące do ogrzewania kawałka jeziora, by można było wodować samoloty, kiedy temperatura spadała poniżej zera. W czasie II wojny światowej znajdowała się tutaj niemiecka baza hydroplanów. Następnym budynkiem na trasie był budynek sztabu i stołówka JW.2366 Rogowo. Muszę przyznać, że nie zwiedziłam całego budynku, ponieważ jego gabaryty i fluidy wskazywały że w pewnych pomieszczeniach mogli kryć się ludzie bezdomni. Wycieczka po wnętrzu przypominała grę - uzbrojona w nożyk z napięciem wyczekiwałam czy nagle nie wyskoczy wściekły bezdomny niczym żądne krwi zombie.












Poniżej budynek stołówki. 






Chyba znalazłam nowe hobby.